Jak napisać relację z podróży? Będzie sukces wydawniczy?

Dwa miesiące temu kończyłam redakcję i korektę książki księdza Tomasza Romantowskiego „STOP!”, a już dziś jest ona dostępna we wszystkich większych księgarniach internetowych. To debiutancka opowieść o dość niezwykłej pielgrzymce do Medjugorie – podróży nie tylko bez własnego środka transportu, ale i bez pieniędzy. Autor umiejętnie łączy w niej poczucie humoru i dystans do siebie z głębszymi refleksjami natury religijnej i duchowej. Czy zapowiada się sukces wydawniczy?

Oto fragment książki księdza Tomka:

STOP, redakcja książkiPo odpoczynku na stacji postanowiliśmy spróbować kogoś zatrzymać. Szkoda było nam czasu traconego na parkingu. Na kartce, która miała pomóc nam w zatrzymywaniu samochodów, napisaliśmy Graz. Scenariusz wydawał się identyczny jak zawsze: znalezienie dobrego i bezpiecznego miejsca do zatrzymywania, później długie oczekiwanie na kierowcę i bezpieczny cel. Tym razem było jednak inaczej. Po bardzo krótkiej chwili ki naszemu zdziwieniu zatrzymała się pewna kobieta, która zaoferowała nam pomoc. Bardzo się ucieszyliśmy, że udało się w końcu ruszyć. Jednak nie przypuszczaliśmy, jak ta historia może się zakończyć.

Nieoczekiwany zwrot akcji miał miejsce przy wysiadaniu. Otóż kobieta wysadziła nas na środku autostrady. Wykorzystała miejsce, gdzie na jednym pasie ruchu odbywały się roboty drogowe. Obok nich postanowiła się zatrzymać. Pomysł był fatalny, ale nie mieliśmy na to żadnego wpływu. W pierwszej chwili liczyliśmy na to, że skoro ona się zatrzymała, aby nas wysadzić, to inne samochody także będą mogły nas stamtąd zabrać. Niestety, nie było to realne marzenie. Ludzie patrząc na nas, pukali się w głowę, wzruszali ramionami i pędzili do przodu. Nie można się temu dziwić. Byli przecież na autostradzie.

Postanowiliśmy zmienić napis na kartonie z Graz na Help me! Inaczej nie widzieliśmy najmniejszych szans na to, by wydostać się z autostrady. Nie mogliśmy sami z niej zejść, gdyż obok nas pędziły samochody, a poniżej znajdował się inny pas ruchu. Wiedzieliśmy jedno: utknęliśmy na dobre. Na szczęście Pan ze słał nam pomoc – przyjechała policja.

Początkowo straszyli nas mandatem. Tłumaczyliśmy, że doskonale wiemy o zakazie autostopu w tym miejscu i błagaliśmy, aby nas z tego miejsca zabrali gdziekolwiek. Zgodzili się. Chciałem mój plecak włożyć do radiowozu i zająć miejsce, kiedy usłyszałem, że nie pojedziemy samochodem, lecz mamy iść pieszo. Właśnie w taki sposób Bóg, który ma poczucie humoru, zapewnił nam eskortę policji. Jak dotąd takie sytuacje oglądałem jedynie w telewizji, teraz sam stałem się jej głównym bohaterem. Miałem wrażenie, że wszyscy przejeżdżający zwracali na nas uwagę. Najważniejsze jednak było to, że udało nam się zejść z tej autostrady.

Postanowiłem zaryzykować i nagrałem krótki filmik z tej eskorty. Obawiałem się, że mogę rozstać się na dobre z moim aparatem, ale chęć uwiecznienia tej chwili zwyciężyła. Policjanci w jednym momencie, aby umożliwić nam bezpieczne przejście, zatrzymali cały pas ruchu. Dziękowałem Bogu, że ta pomoc nie kosztowała nas żadnego mandatu.

[…]

Przez kolejne trzy godziny przeżywaliśmy kryzys. Nikt nie chciał nas zabrać. […] W tej potwornej gorączce bardzo chciało mi się pić. […] W pewnym momencie poczułem, że trzeba zacząć inaczej. Zdesperowany wyciągnąłem ręce i krzyknąłem w stronę nadjeżdżającego samochodu:

– W imię Jezusa zatrzymaj się!

I nie mogłem uwierzyć, ale samochód naprawdę się zatrzymał.

Dodaj komentarz