Weźże tę wekę na pole, czyli mówimy po krakosku

Na Pomorzu Zachodnim, gdzie się urodziłam, nie funkcjonowały regionalizmy. W Małopolsce, gdzie mieszkam od 10 lat, wciąż są żywe i dodają kolorytu mowie. Oto, co się zmieniło w moim życiu, od kiedy przeprowadziłam się do Krakowa:

  • w łazience mam położone flizy zamiast kafelek;
  • wieczorem książkę odkładam na nakastlik, a nie na szafkę nocną;
  • teściowa mi rozkazuje: „dajże”, „weźże”;
  • dziecku wkładałam do buzi cumel zamiast smoczka;
  • do garnka na rosół wrzucam jarzynę zamiast włoszczyzny;
  • smażę sznycle zamiast kotletów mielonych;
  • piekę ciasto z borówkami, a nie z czarnymi jagodami;
  • w sklepie kupuję wekę zamiast bułki pszennej;
  • i oczywiście wychodzę na pole zamiast na dwór – szczególnie zabawnie to brzmi, gdy ktoś mieszka w centrum miasta. 🙂

Dodaj komentarz